piątek, 1 kwietnia 2011

Dzień 16 wycieczka na północ od Sajgonu

Wyruszyliśmy wcześnie rano, aby zdążyć objechać wszystkie zaplanowane miejsca. Pierwszym przystankiem były tunele Cu Chi oraz najważniejsza dla nas strzelnica ... karabiny M16 i M60 były nasze!! :D :D
Potem pojechaliśmy do FSB Pope. W 1968 roku była to baza wsparcia ogniowego, w której stacjonowali żołnierze Kompanii C, 3 Batalionu, 187 Pułku Piechoty, 101 Dywizji Powietrzno-desantowej, czyli dokładnie tej kompanii, którą rekonstruujemy. Ustalenie położenia tej bazy zajęło nam ponad 3 lata poszukiwań. Prawie wszystkie bazy amerykańskie, które znajdowały się w Wietnamie są dokładnie opisane i podane są ich współrzędne geograficzne. Niestety o FSB Pope wiedzieliśmy tylko w jakiej leży prowincji i dystrykcie. Kiedyś udało się trafić na współrzędne ze starej mapy wojskowej, a potem trafiliśmy na tą mapę i dzięki temu dzisiaj mogliśmy tam pojechać i zrobić sobie zdjęcia z flagą 101st ABN, którą dostaliśmy z autografami od naszych weteranów, czyli od tych ludzi, którzy w 1968 roku byli w FSB Pope :) :)
Dzisiaj jest tam pole, stoją krowy ... ale są wyraźnie widoczne dawne okopy - stanowiska na haubice 105mm.
Następnie pojechaliśmy do miejscowości Trang Bang, znanej za sprawą bardzo słynnego zdjęcia małej wietnamskiej dziewczynki poparzonej napalmem, która biegnie środkiem drogi. Znaleźliśmy tam też wrak amerykańskiego czołgu M48, który stoi na parkingu posterunku policji.
Potem pojechaliśmy do Tay Ninh, gdzie znajduje się świątynia Cao Day - zlepek pięciu różnych religii.
Ostatni przystanek na naszej trasie, to miejscowość Dau Tieng. 43 lata temu znajdowała się tam ogromna baza 25 Dywizji Piechoty. Znaleźliśmy ją bez większych problemów, ale dzisiaj nie ma tam nic poza wyrównanym terenem i charakterystycznym gruboziarnistym czerwonym żwirem, używanym przez wojska USA do utwardzania dróg na terenie swoich baz. Kilometr dalej natrafiliśmy na pozostałości pasa lotniskowego w Dau Tieng. Dzisiaj jest to prosty odcinek czerwonej ziemi, z pozostałościami nawierzchni asfaltowej. Lokersi urządzili tam sobie targ, a na skraju pasa wybudowano szkołę podstawową. Byliśmy jedynymi białymi w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, więc wzbudzaliśmy zainteresowanie wśród miejscowych, tym bardziej, że chodziliśmy w amerykańskich mundurach, jednak największą euforię wzbudziliśmy wśród dzieciaków z podstawówki - wszystkie przybiegły do płotu i cieszyły się na nasz widok, krzyczały, śmiały się, aż nauczyciele zaczęli rozganiać je z powrotem na lekcje :)
I tak minął na kolejny uroczy dzień w Namie!!!

Pozdrowienia dla wszystkich w kraju, dla tych którzy tęskną i czekają na nasz powrót. Buziaki!!!! :) :)

















































2 komentarze:

  1. Pewnie, myśleli że was w czasie przeniosło... Pozdrawiam!
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, tunele wyglądają tak, że od patrzenia na zdjecia można nabawic sie klaustrofobii:D A dzieciaki... Biedne muszą się uczyć a Wy sobie z nimi robicie zdjęcia:D Nieładnie, nieładnie:D czyżby ze "świnki" pruł osobnik z "mercedesem" na kapelutku?:D

    Pozdro, Radosny;)

    OdpowiedzUsuń